Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08
|
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
Archiwum 08 lutego 2004
pierwszy raz byłam tu w kinie.jak każdy multiplex,nic nadzwyczajnego.jak przyszłam to byłam zupełnie sama.i myślałam,że tak zostanie,bo juz było nie wiele czasu do rozpoczęcia seansu.w ten sposób pobiłabym swój własny rekord.3 osoby w kinie.i jak dawno to było.moje ukochanie kino 'polonia',które już dawno nie istnieje.po prostu nie przeżyło jak pojawiły się te wielkie bezosobowe kina jak hipermarkety,gdzie nikt się z nikim nie liczy.i nie ma na to najmniejszej ochoty.cóż.wszystko się kiedyś kończy.nawet ukochane małe kina.byłam na 'uśmiechu mony lisy'i była to opcja najambitniejsza.a reszta maxymalnie maxymalne szmiry.i do tego z niemieckim dubbingiem.ale mialam ogromną potrzebę pójścia do kina.jestem tu już długo,ale wcześniej nie mogłąm sie do tego zmusić.jak jade do domu do polski to zwykle nam za mało czasu.i na pójście do kina go po prostu nie starcza.jakoś przeżyłam ten pierwszy raz.jutro chcę iść na pokaz przedpremierowy 'mystic river'.zastanowie sie.zobacze o której wyjdę z pracy.kiedyś chodziłam co tydzień do kina.albo częściej.i nie wiem dlaczego to zarzuciłam.nie wiem.trzeba to zmienić.
nie dzwonie dalej.ona zna numer.może zadzwonic.cisza medialna.cisza. zaraz ide do kina na poranek.po 12.i pranie po poludniu.i coś poczytać.i znowu poniedziałek.a ja nie lunie poniedzialkow